W dniach 10 – 28 lipca w Kaukazie w masywie Szchary (5193 m), najwyższego szczytu Gruzji, działała opolska wyprawa w składzie Darek „Kiero” Cajler, Darek Mikicki, Rafał Mikicki, Piotrek Kirstein (szef bazy), Marcin „Szymek” Szymański, Arek Tabisz.Głównym celem wyjazdu był południowy filar Szchary liczący ok. 2200 metrów.
Po dotarciu do Uszguli – osady Swanów, z której rozciąga się widok na masyw Szchary, i pokonaniu doliny – założyliśmy bazę u podstawy lodowca. Po kilkudniowej aklimatyzacji, w trakcie której: wynieśliśmy depozyt do bazy wysuniętej znajdującej się bezpośrednio pod filarem (Arek, Darek, Rafał, Kiero, Szymek), bojem rozpoznaliśmy ścianę czołową filara (Kiero, Darek, Rafał), pociągnęliśmy nowy, 800-metrowy wariant na przełęcz pomiędzy Szcharą Południową a Zachodnią (Arek i Szymek), a także rozpoczęliśmy przygotowania do ataku na filar.
Wielką niewiadomą była dla nas pogoda, ponieważ niemal codziennie po 18.00 lało albo grzmiało, co powodowało schodzenie w poprzek ściany dużych lawin z trzech wiszących potężnych seraków i nawisów śnieżnych.
17 lipca w czwartek po południu wystartowaliśmy z zapasem jedzenia na 6 dni do bazy wysuniętej.
Rano wbiliśmy się w filar wariantem obchodzącym potężny ściek wodny, co okazało się być dobrym pomysłem, i po 5 godzinach wspinania – skalnymi depresjami o trudnościach ok. IV i stromymi śniegami – zameldowaliśmy się w „jedynce”. Tu też zaczęliśmy otrzymywać smsy pogodowe od Radka Gałata i Krzyśka Sajdaka informujące nas o nadchodzącym załamaniu pogody (niestety w okolicach bazy i bazy wysuniętej nie było zasięgu sieci). Kolejnego dnia rano postanowiliśmy wspinać się do „dwójki”. Po pokonaniu 300 metrów bardzo stromego śniegu i lodu poprzecinanych szczelinami rozpoczęliśmy wspinaczkę w terenie skalno mikstowym (IV, M4). Kolejne info „smsowe” nie pozostawiało złudzeń – 2 – 3 dni deszczu a powyżej 4200 m – śniegu. Będąc pod kominkiem wyjściowym do „dwójki”, podjęliśmy decyzję o wycofie do „jedynki” i przeczekaniu załamania pogody. Ok. 4 godz. nad ranem udało nam się bezpiecznie dotrzeć do „jedynki” i rozbić namioty. Kolejnego dnia rozpoczęła się ulewa, która zmusiła nas do podjęcia decyzji o wycofie do bazy, gdzie dotarliśmy w strugach deszczu, późnym popołudniem, kompletnie przemoczeni.
Załamanie pogody trwało do poniedziałku. Ponieważ czas nam uciekał, było widomo, że nie mamy już czasu na filar, ale wypatrzyliśmy możliwość poprowadzenia nowej drogi na Szcharze Południowej.
Kolejnego dnia (Arek, Darek i Rafał) wyruszyliśmy do bazy wysuniętej, aby skoro świt rozpocząć wspinanie. Planowana droga biegła środkiem ściany wschodniej – stromym śniegiem i lodem przedzielonymi dwiema skalnymi barierami. Po pokonaniu 2/3 drogi, będąc już myślami na wierzchołku, ściana pokazała swe oblicze, zrzucając na nas wytopione słońcem lub strącone pędem spływającej wody kamienie. Nie myśląc wiele, uskoczyliśmy w bok, aby uciec ze strefy rażenia. Niestety w wyniku kilkumetrowego lotu Arek doznał kontuzji nogi, co zmusiło ekipę do awaryjnego wycofu do bazy.
Późnym wieczorem tego samego dnia udało nam się dotrzeć do Uszguli, skąd w piątek mieliśmy umówiony transport do Tibilisi.
Cel wyprawy, niestety, nie został zrealizowany, jednak teren został rozpoznany. Pozostaje wrócić, aby postawić kropkę nad „i”.
Serdecznie dziękujemy: Grześkowi Pielakowi za pomoc organizacyjną, Radkowi Gałatowi i Krzyśkowi Sajdakowi za prognozy.
Serdecznie dziękuję całej ekipie za pomoc, Grześkowi Pielakowi, Dianie i jej Tacie za pomoc w Tibilisi.
Arek Tabisz